Krytyczne uwagi na temat artykułu:
Z praktyki radiestezyjnej zawodowców,
Janusz Wilczewski, Artur Gawin, Ewa Pietrzycka-Wilczewska Badania, fakty, pomiary, "Nieznany Świat" marzec, 3/2002
UWAGA Od Pana Janusza Wilczewskiego otryzmalismy uwagi do poniższego tekstu. Zamieszczamy je tuta  ----->j
Z praktyki radiestezyjnej zawodowców
Wbrew temu, co utrzymują niektórzy, istnienie i oddziaływanie cieków wodnych, a także skuteczność odpromienników można stwierdzić w sposób obiektywny i zmierzyć nie tylko metodami radiestezyjnymi. Z naszej, i nie tylko, praktyki wynika, że trafność wskazań za pomocą metod radiestezyjnych wynosi około 80-90 procent. Jeżeli ktokolwiek twierdzi inaczej, polecamy do sprawdzenia test "prawdy" zaproponowany przez negującego radiestezję dr. Przemysława Kiszkowskiego. Nawiasem mówiąc, test ten, mimo że poleca go osoba głęboko wierząca, jest naszym zdaniem w ogóle nie do przyjęcia z punktu widzenia moralnego i tak zwanych wartości. Polega on bowiem na zbadaniu metodą radiestezyjną ... dwóch szklanek z wodą po to, by określić, w której z nich znajduje się trucizna, a w której nie, po czym zawartość tej ostatniej wspomniany badacz zaleca wypić. Autorowi eksperymentu wypada pogratulować niebanalnych pomysłów. 
Zatem zostałem wywołany do tablicy. Chociaż autorem tego testu nie jestem ja, ale mgr inż. Jarosław Olszewski, krytyk astrologii, ale całkowicie się pod nim podpisuję. Zamieszczony jest on w mej książeczce "Co warto wiedzieć o radiestezji" [5]. Zauważyłem że sama propozycja tego testu bardzo denerwuje radiestetów. Nasuwają mi się dwie uwagi: 
  1. Radiesteci zalecają użycie i dawkowanie lekarstw, które nieodpowiednio stosowane mogą być silnymi truciznami. 
  2. Stwierdzam, że radiesteci wykazują paniczny lęk przed obiektywnym sprawdzeniem swoich tzw. "zdolności". To samo zresztą dotyczy i innych gałęzi okultyzmu. Słyszałem już stwierdzenie, że nie można wątpić w radiestezję, bo wtedy ona nie działa. 
W ramach prac prowadzonych w Kieleckim Studium Radiestezji i Bioenergoterapii nieustannie poszukujemy obiektywnych czynników, które mogłyby uwiarygodnić wskazania radiestezyjne. Jednym ze sposobów, które sprawdziliśmy w praktyce, jest wykorzystanie tzw. metody fitoindykacyjnej, opracowanej przez prof. Jana Jeża. Chodzi o metodę opartą na wykrywaniu podziemnej wody na podstawie obserwacji szaty roślinnej występującej na badanym terenie. Jak się okazuje, jest to metoda godna polecenia zawodowym radiestetom, którzy zajmują się wyznaczaniem ujęć wody czyli po prostu miejsc pod studnie. 
Kiedy zakomunikowałem prof. Janowi Jeżowi (Politechnika Poznańska), że przez tak poważne pismo jak "Nieznany Świat" został mianowany obrońcą i zwolennikiem radiestezji, to jego rodzina myślała, że jest to dowcip prima aprilisowy. To prawda, że obaj ponad 20 lat temu byliśmy wielkimi zwolennikami i propagatorami radiestezji, ale teraz jesteśmy sojusznikami w określaniu tej gałęzi okultyzmu jako szarlatanerii. Aby nie być gołosłownym przytoczę urywek z wystąpienia prof. Jana Jeża na konferencji "Ekologia a Budownictwo":. ...Również piszący te słowa w czasie 30-letniej praktyki geotechnicznej zweryfikował, zawsze w obecności świadków, ponad 150 ekspertyz różnych radiestetów w zakresie poszukiwania wody, oceny budowy geologicznej podłoża gruntowego, poszukiwania osób zaginionych. Niestety, większość ekspertyz było zupełnie nietrafionych, niewiele z nich tylko z grubym przybliżeniem dawało zadowalającą odpowiedź. Podobny sceptycyzm wyrażają opinie uznanych fizyków (np. Andrzej K. Wróblewski , J. G. Taylor - E. Balanovski, "Is There Any Scientific Explanation of the Paranormal?", Nature 1979, tom 279, str. 631-633 - także prof. dr hab. Henryk Szydłowski, fizyk z UAM, z zespołem)...[4].
Czego można dowiedzieć się z atlasu profesora Jeża? W opracowanym przez wspomnianego autora Atlasie pospolitych roślin do określania rodzajów gruntów i warunków wodnych w podłożu budowlanym odnajdujemy zestaw roślin, w tym m.in. drzew, które niejako automatycznie wskazują na rodzaj podłoża, na którym rosną. I tak na przykład: - modrzewie, jodły i świerki lubią glebę gliniasto-piaszczystą, wilgotną, - sosna rośnie doskonale na glebach piaszczystych i suchych, - kasztanowiec dobrze wzrasta na glebach ilastych, gliniastych i piaszczysto-gliniastych wilgotnych, unika zaś podłoża podmokłego, suchego i piaszczystego, - robinia (zwana akacją) unika gleb podmokłych, - wierzby rosną na różnych typach gleb wilgotnych i źle znoszą suche piaski. Oprócz tego na głębokość zalegania wody wskazuje także rodzaj siedliska i występująca tam roślinność. Przykładowo w przypadku mietlicy pospolitej, szczotlichy siwej, jastrzębca kosmoczka, kostrzewy owczej, macierzanki piaskowej, grzbienicy pospolitej, skrzypu i innych roślin odległość zwierciadła wody gruntowej od powierzchni terenu wynosi więcej niż 1 m. Jeśli chodzi o rośliny uprawne, takie jak: gryka zwyczajna, seradela, łubin żółty, żyto, owies, proso, gorczyca czy ziemniak, najlepiej rosną one na glebach, gdzie woda gruntowa występuje dopiero na głębokości poniżej 1 m. Natomiast tam, gdzie występują: chrobotek, wrzosy, szczotlicha siwa i widłorząb falisty zwierciadło podziemnej wody znajduje się poniżej 2 m od powierzchni terenu. System korzeni drzew, uznawanych za miarodajne z punktu widzenia wymienionych tu wskaźników, zazwyczaj korzysta z wody zalegającej głębiej niż 2 m od powierzchni terenu. Są jednak drzewa, które preferują miejsca suche i tam, gdzie one występują, woda zalega na znacznych głębokościach. Tak więc rodzaj występującej w terenie roślinności składającej się z tzw. fitenoz, czyli wyróżnialnych i doskonale widocznych płatów roślinności, wskazuje zarówno na typ gleby jak i głębokość zalegania wody. Naszym zdaniem, każdy z poważnych, a tym bardziej zawodowych radiestetów powinien zapoznać się z sygnalizowaną problematyką, co pozwoli uniknąć błędu, zaś bliższe dane na ten temat można znaleźć w rozprawie habilitacyjnej prof. J. Jeża. 
Skonsultowałem się z prof. Janem Jeżem w sprawie tego urywku. Rośliny są wymienione prawidłowo[2],[3]. Zwrócił mi on jednak uwagę na to, że ocena głębokości zalegania warstwy wodonośnej przy pomocy szaty roślinnej będzie przez różdżkarzy brana na swoje konto, na konto osiągnięć radiestezji. Ja dodam, że w tym urywku cały czas była mowa o warstwie wodonośnej, a nie o "żyłach wodnych. A teraz podaję jeszcze urywek z innego artykułu Prof. Jana Jeża: ...Metody paranormalne (radiestezja: wahadlarstwo, różdżkarstwo), stare jak ludzkość, budzą wiele emocji, niekiedy nawet zaufanie, niestety nie wytrzymują próby weryfikacji w praktyce. Ruchy wahadełka czy różdżki mają swoje podłoże w fizjologii i psychice człowieka, w zmęczeniu jego mięśni, a nie w oddziałującym na organizm człowieka promieniowaniu elektromagnetycznym "żył wodnych". Zmęczenie mięśni człowieka trzymającego różdżkę powoduje trudno dostrzegalne gołym okiem drgania jego ręki, a te wzmacniane są od kilkudziesięciu do kilkuset razy na zasadzie przekładni mechanicznej, wynikającej z budowy instrumentu i sposobu jego trzymania. Daje to efekt wychylania się wahadełka lub różdżki...
O pożytkach studiowania nazw i starych map Sytuacja wygląda gorzej w trakcie pracy na terenie zabudowanym czy też w toku wyznaczania strefy radiacji wodnej (RW) w mieszkaniach. Tu z kolei warto wykorzystać, o ile jest to możliwe, wiedzę z zakresu onomastyki. Onomastyka jest nauką o nazwach geograficznych i osobowych, czyli po prostu nauką o nazewnictwie. Nas, jako radiestetów, interesuje grupa nazw związana z ukształtowaniem terenu oraz występowaniem flory i fauny, czy też określonych zasobów geologicznych. Na przykład, jeżeli będziemy pracowali w Brzezinkach, Grabowie albo Dąbrowie, to po wykluczeniu, iż nazwa tych miejscowości pochodzi od nazwisk dawnych właścicieli, można przyjąć, że na terenie, o jakim mowa, niegdyś występowały licznie brzozy, graby lub dęby. Może to stanowić wskazówkę dotyczącą rodzaju dominujących tam gleb (brzozy - gleby suche, graby - gleby ciężkie i wilgotne, dęby - gleby gliniaste, ilaste, mady i lessy, w dodatku wilgotne), a tym samym ewentualnego promieniowania RW. Inny przykład. Oto w terenie, gdzie się znajdujemy, napotykamy olbrzymie osiedle bloków mieszkalnych, ale stara nazwa tego rejonu brzmi Łąki. Może to sygnalizować, że w przeszłości były tu właśnie łąki, co oznacza, że woda gruntowa znajdowała się niemal tuż pod powierzchnią terenu. Aktualnie pomimo że łąk już nie ma woda gruntowa będzie nadal zalegała tam płytko, co może powodować konkretne niedomagania zdrowotne wśród mieszkańców osiedla. Ponadto taki teren, o ile jest on usytuowany w pobliżu niewielkiej nawet rzeczki, w przypadku zbyt wielkich opadów i ewentualnej powodzi może zostać zalany. Taka właśnie sytuacja zdarzyła się w lipcu 2001 roku w Ostrowcu Świętokrzyskim, gdzie do rzeki Kamiennej wpada niewielka rzeczka o nazwie Szewnianka. Starzy ludzie twierdzili, że niegdyś zalewała ona okoliczne łąki. Nikt tego nie brał jednak pod uwagę, a na wspomnianych łąkach powstały całe osiedla domków jednorodzinnych. W lipcu 2001 r. Szewnianka przybrała 3-4 m ponad swój normalny poziom, budynki zostały zalane, zaś pobliski stadion ze względu na wysoki poziom wody gruntowej przeobraził się w staw. Do tamtego momentu władze nie dopuszczały w ogóle do siebie myśli, że tak niewielka rzeczka może wyrządzić tyle szkody. Nikt też nie słuchał "bajań" starzyków. A jednak okazało się, że to oni mieli rację i nie pomogły nawet kanały burzowe oraz inne cudeńka infrastruktury urbanistycznej. Albo nazwa Uroczysko. Wskazuje ona, że jest to rejon odludny, oddzielony od innych części terenu naturalnymi granicami. Może też sygnalizować, że chodzi o miejsce związane z jakimś kultem (np. dawnych Słowian). Należy wziąć również pod uwagę możliwość występowania pewnych anomalii (mikroklimatycznych czy innych), które są nie rzadko przyczyną różnych niedomagań zdrowotnych. Jeżeli jest to np. jakaś kotlinka, w dodatku z łąką, z góry wiadomo, że dominuje tam wilgoć, mgły będą w dzień zalegać tu dłużej niż gdzie indziej, a mikroklimat okazuje się niekorzystny dla zdrowia mieszkańców. Na występowanie cech charakterystycznych dla danego terenu mogą wskazywać nawet dawne nazwy ulic. Np. w Kielcach jest ulica Siedmiu Źródeł i faktycznie nieopodal z pobliskiego wzgórza tryskają źródła. Skoro zaś są źródła, muszą w tej okolicy znajdować się podziemne cieki wodne, zatem występuje promieniowanie RW. 
W Polsce nizinnej źródła nie łączą się z izolowanymi ciekami wodnymi, ale po prostu woda jest "zbierana przez źródło z całej powierzchni warstwy wodonośnej. Taką strukturę przebadaliśmy przy pomocy odwiertów w okolicy Strzelec Krajeńskich w 1983 roku. Źródła zasilane przez izolowane cieki wodne występują w górach, ale z doświadczenia prof. Jana Jeża wynika, że różdżkarze są tam niezdolni do ich wykrywania, natomiast metoda obserwacji szaty roślinnej dała pozytywne wyniki (Jamna 1995). Nieżyjący już Konstanty, miejscowy góral, również doskonale znał się na przyrodzie i w ten sam sposób wynajdywał wodę, ale był tam zupełnie lekceważony i wyśmiewany przez pewnych siebie radiestetów. Tymczasem 9 różdżkarzy wskazało 6 miejsc, wszystkie puste. Prof. Jeż wraz z Konstantym wykryli 3 źródełka i jedno prawdopodobne (zasypane). Używając języka sportowego był to mecz 2 kontra 9 z wynikiem 3 lub 4 do zera!
Także inne nazwy związane z geologią mogą stanowić wskazówkę dla radiestety. Np. Miedziana Góra koło Kielc sygnalizuje, że teren ten obfitował i nadal obfituje w rudy miedzi, co może też wskazywać, że woda w tamtejszych studniach zawierała więcej związków miedzi, z korzyścią dla zdrowia jej konsumentów. Generalny wniosek, jaki wynika z tego wszystkiego jest taki, że radiesteta, zanim podejmie swą pracę, powinien dokładnie zapoznać się z dawnymi mapami terenu, ponieważ można z nich i wyczytać informacje, które pozwolą uniknąć błędu.
Uważam ten tekst za bardzo rozsądny. Podejście to jednak też pochodzi z artykułów prof. Jana Jeża, o czym zapomniano poinformować czytelników.
Pułapki odpromienników... Innym aspektem pracy radiestety jest zabezpieczenie miejsca przed szkodliwym promieniowaniem RW. Mimo, że na polskim rynku można nabyć wiele odpromienników, jednak ponad to, co napisano w dołączanych ulotkach, nie można o nich powiedzieć niczego obiektywnego. Twórcy tych urządzeń ich zasięg w pionie i poziomie najczęściej określają w metrach. Czy to oznacza, że odpromiennik poza wspomnianymi parametrami nie działa? Np. jeżeli jakaś konstrukcja w postaci płytki jest skuteczna na odległość np. 2,50 m, to czy w przypadku, gdy będzie to 2,51 m okazuje się bezużyteczna? Na tak postawione pytanie sprzedawcy zazwyczaj wpadają w popłoch. Spróbujmy spojrzeć na problem od innej strony. Podany zasięg sugeruje, że mamy do czynienia z konstrukcją emitującą jakieś promieniowanie, które znosi promieniowanie RW. Oznacza to, że działa ono dopiero po umieszczeniu jej w polu RW wzbudzającym w urządzeniu takie, a nie inne promieniowanie, które nie kończy się na wspomnianych 2,50 m, ale rozciąga w nieskończoność, a badający je radiesteci popełnili podstawowy błąd wynikający z braku wiedzy na temat promieniowań (różnych)! Niestety, żaden z konstruktorów nie umiał nam uzasadnić działania własnego ekranu ani powiedzieć, jak różne "moce" promieniowania RW wpływają na zasięg oddziaływania danej konstrukcji. Czy np. promieniowanie RW o "mocy" 50 i 80 w skali 100 są identycznie eliminowane przez konkretne urządzenie? .. i ich rzeczywiste działanie 
W tym miejscu pozwolę sobie przytoczyć urywek z hasła "Różdżkarstwo" z Encyklopedii New Age: Przywiązanie do fizykalnej koncepcji wyjaśnienia zjawisk radiestezyjnych zaowocowało próbami skonstruowania aparatów wykrywających poszukiwane przedmioty, a także urządzeń "neutralizujących" szkodliwe promieniowanie wód, "żył wodnych", etc. Owe aparaty funkcjonują jednak tylko w rękach wynalazców, urządzenia zabezpieczające zaś zdają się przede wszystkim zapewniać nie najgorsze bytowanie ich producentom. Nauka w każdym razie nie znajduje przekonywujących dowodów na istnienie promieniowania zdolnego poruszać różdżki. Wygląda więc na to, że mamy tu do czynienia ze zjawiskiem parapsychologicznym ((R) PARAPSYCHOLOGIA I PSYCHOTRONIKA), rodzajem (R) jasnowidzenia, telegnozji, a ruch wahadełka czy różdżki wywoływany jest przez procesy zachodzące w psychice radiestety. Wielu różdżkarzy określa swój stan w trakcie seansu radiestezyjnego jako "trans", "działanie podświadomości", "koncentrację", etc. Wielu z nich zresztą po dłuższym treningu rezygnuje z posługiwania się różdżką czy wahadełkiem, wystarcza im właśnie koncentracja na czekającym ich zadaniu.[1]
Problem ten został podjęty w ramach prac badawczych Studium nad skonstruowaniem optymalnego odpromiennika, umożliwiającego określenie skuteczności działania określonego wzoru niezależnie od metody radiestezyjnej także przy wykorzystaniu aparatury techniczno-pomiarowej. Stanowił także temat I pracy dyplomowej jednego ze współautorów tej publikacji. Punkt wyjścia stanowiły tu dwie hipotezy: Y. Rocarda, dotycząca anomalii geopatycznych i przyczyn ich powstania oraz R. i M. Szulów traktujących radiację RW jako rodzaj promieniowania elektromagnetycznego. 
Ponieważ są to teorie fizyczne, to staraliśmy się je przebadać. Prof. Yves Rocard twierdził, że płynąca woda wytwarza prąd elektryczny i w ten sposób występuje tzw. "anomalia pola magnetycznego ziemskiego, tzn. niewielka zmiana jego kierunku lub natężenia. Jest to znany w chemii fizycznej "efekt elektrokinetyczny". Udało go się nam zmierzyć, ale tylko w wodzie destylowanej. W wodzie, z którą mamy normalnie do czynienia efekt ten jest kompensowany przez prąd zwrotny, o czym przekonaliśmy się doświadczalnie. Prof. Rocard proponował też badanie przy pomocy różdżki sztucznie wytworzonej anomalii ziemskiego pola magnetycznego. Doświadczenia nasze nie dały pozytywnych wyników. Hipoteza R. i M. Szulów dotyczy wytwarzania przez wodę promieniowania elektromagnetycznego tzw. "radiacji wodnej". Miałoby to być szereg częstotliwości w paśmie do 12 kHz. Jest to zupełnie niezgodne z tym, co wiemy o wodzie i nie poparte żadnymi pomiarami aparaturowymi. M. i R. Szulowie przeprowadzali też próby diagnozowania chorób przy pomocy wahadełka, ale wyniki były tylko na poziomie przypadku o czym dowiedziałem się od prof. Jerzego Zwolińskiego z Wrocławskiej Akademii Medycznej.
Do określenia skuteczności działania poszczególnych wzorów odpromienników (23) oprócz metody radiestezyjnej zastosowano pomiary: - potencjału elektrycznego konstrukcji znajdującej się na cieku i poza nim w stosunku do ziemi, - przewodności wody w takim układzie, - i wreszcie wielkości sedymentacji zawiesiny kaolinu w czasie 10 minut we wspomnianych warunkach. Pomiaru potencjału elektrycznego dokonano dwukrotnie za pomocą oscyloskopu: po raz pierwszy, gdy konstrukcja znajdowała się w strefie promieniowania RW i ponownie gdy była usytuowana poza nią. Okazało się, że różnice potencjałów w obu przypadkach są znaczne. Poza strefą RW średnia wartość potencjału elektrycznego zaprojektowanych konstrukcji wynosiła 523,9 mV w stosunku do ziemi, natomiast w strefie RW potencjał ten wyniósł jedynie 90,8 mV, czyli zmniejszył się 5,76 razy. Wynik ten wskazuje, że fizyczne oddziaływanie promieniowania stref RW w tym między innymi oddziaływanie elektryczne jest faktem. Badania nadal trwają, a wyniki są obiecujące. 
Takie sformułowanie wyników pomiarów elektrycznych jest kpiną z czytelników. Dokładność optycznego odczytu przy pomocy oscyloskopu wynosi ok. 10%. Podane liczby wskazują na wykorzystanie woltomierza cyfrowego i to o zasilaniu sieciowym. Nie podano tu nawet, czy chodzi tu o napięcie stałe, czy zmienne i o jakiej częstotliwości. Jeżeli zastosowano zasilanie sieciowe, to daje to duże zakłócenia i myśmy przy naszych pomiarach stosowali wyłącznie zasilanie bateryjne. Niepewność pomiarowa przyrządów uniwersalnych wynosi ok. 1% i podawanie w ten sposób wyników dowodzi braku doświadczenia w pomiarach elektrycznych. Co to znaczy pomiar potencjału elektrycznego względem ziemi? Czy nie można tego napisać po prostu "pomiar napięcia? U nas za tego typu sformułowania i błędy usuwa się studentów z Pierwszej Pracowni Fizycznej. Poziomy uczelni są różne. 
Drugą metodą, którą wykorzystano w eksperymentach był pomiar przewodności wody w strefie RW oraz poza nią, z wykorzystaniem zaprojektowanych "odpromienników". W tym celu użyto konduktometru, za pomocą którego można zbadać przewodność płynów w mikrosimensach (S). Pierwszą czynnością, jaką wykonano, było umieszczenie na okres tygodnia butelek plastikowych o pojemności 1 litra w strefie radiacji i poza nią. Przewodność wody w nich zaraz po napełnieniu pojemników wynosiła 305 S, a temperatura 19,5 stopnia C. Po tygodniu wyniki przedstawiały się następująco: - strefa radiacji 290 S, - strefa poza radiacją 336 S. Wartości te wskazują, że przewodność wody w strefie promieniowania RW spada, co może sugerować, iż promieniowanie RW wpływa na zmniejszenie ilości rozpuszczonych jonów w badanych próbkach. Po umieszczeniu w strefie radiacji trzech odpromienników oznaczonych numerami: 9, 10, 13 i postawieniu na nich butelek plastikowych napełnionych w całości wodą wodociągową, po dwóch dobach stwierdzono następujące wartości: - odpromiennik nr 9: 291 S, - odpromiennik nr 10: 292 S, - odpromiennik nr 13: 294 S. Jak się okazało, w przypadku trzeciej konstrukcji oznaczonej nr. 13 przewodnictwo wody w stosunku do kontrolnej próbki wody znajdującej się na cieku bez odpromiennika (290 S) było większe o 4 S, co wskazuje na silniejszy wpływ konstrukcji na to przewodnictwo. Może to oznaczać, że konstrukcja ta wpływa hamująco na ilościowy spadek rekombinacji jonowych w wodzie. 
Jednostką oporu właściwego (również i wody) jest Ohm x m. Podawanie oporu w ten sposób to jakby mówić, że długość obiektu wynosi 15. Tylko nie podano, czy metrów, czy cali. Butelki plastykowe różnią się między sobą, a woda z kranu do takich pomiarów to już zupełna pomyłka. Przecież bardzo łatwo można dostać wodę destylowaną. Jeszcze drobna uwaga - mam nadzieję, że pomiar oporu był przeprowadzony prądem zmiennym, bo przy zastosowaniu prądu stałego jak np. w zwykłym omomierzu, wyniki są bardzo zafałszowane zjawiskiem polaryzacji elektrycznej, a niepewność pomiarowa może wynosić kilkaset procent i te rezultaty są bezwartościowe. Ogromne zastrzeżenia budzi sformułowanie, że "miejsce RW"? Czy zrobiono odwierty w jednym i drugim miejscu? Czy tylko opierano się na radiestezji? A może różdżkarz określał "radiację wodną dopiero po uzyskaniu wyników? Z tego typu podejściem spotkałem się już wielokrotnie.
Trzecią zastosowaną w badaniach metodą był pomiar wielkości sedymentacji zawiesiny kaolinu. W strefie promieniowania RW wyniosła ona 16 ccm/10 minut (oczywiście w przyjętej technice pomiarowej), zaś poza tą strefą 17 ccm/10 min. Wskazuje to ewidentnie, że w strefie promieniowania RW sedymentacja zachodzi szybciej. Natomiast, po użyciu odpromienników, pomimo oddziaływania promieniowania RW w tej strefie, sedymentacja uległa spowolnieniu i wyniosła średnio 16,85 ccm/10 min. Okazuje się więc, że metoda ta, znana "starym" radiestetom jest godna polecenia w celu określania położenia stref promieniowania RW. 
Chyba prędkość sedymentacji, a nie "wielkość sedymentacji". O tej metodzie dowiedzieliśmy się pierwszy raz z artykułu Lecha Radwanowskiego w tygodniku "Przekrój" w roku 1986. Wypróbowaliśmy ją na letnim obozie, ale bez rezultatu. Obecnie skonsultowałem się z prof. dr hab. Ryszardem Fiedorowem z Zakładu Katalizy Heterogennej Wydziału Chemii, mojego uniwersytetu (Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu). Otóż metoda ta jest po prostu nienaukowa, bowiem: 
  1. cząstki zawiesiny mają bardzo różne wymiary i jest praktycznie niemożliwe uzyskanie zawiesiny jednorodnej, a grubsze ziarenka opadają szybciej, drobniejsze wolniej, 
  2. zatem nie istnieje ostra granica między zawiesiną a czystą wodą, 
  3. taka granica po prostu zależy od uznania obserwatora i zobaczy to, co chciał zobaczyć, a już półtora milimetrowa "poprawa" przy zastosowaniu "odpromiennika" to ... 
Uzyskane wyniki są także pewnym zaskoczeniem i dla nas, ponieważ metody pomiarowe, o jakich mowa, umożliwiają nie tylko analizę przydatności i skuteczności działania odpromienników, ale również zobiektywizowanie badań radiestezyjnych w sferze wykrywania promieniowania RW. 
Przytoczyłem w całości artykuł tylko dodając moje uwagi, Chociaż metody pomiarowe są nie do przyjęcia, to jednak cieszę się, że jakieś pomiary zaczęto. Bardziej staranne ich wykonanie doprowadzi autorów niewątpliwie do tych samych wniosków, do których doszliśmy po wieloletnich eksperymentach: 
  1. nie istnieją w przyrodzie (poza nielicznymi wyjątkami w górach) u twory o charakterystyce "żył wodnych", 
  2. nie ma żadnego "promieniowania wodnego", 
  3. człowiek nie posiada żadnego "szóstego zmysłu" do wykrywania płynącej wody. 
I tymi życzeniami już kończę moje krytyczne uwagi, do których zostałem sprowokowany. 
Przemysław Kiszkowski, dr fizyki 
Zakład Dydaktyki Fizyki Uniw. im. A. Mickiewicza w Poznaniu, 
adres: ul. Taczanowskiego 19 m, 18, 
tel. (061 prefiks) 861-76-99, adres internetowy: 
Strona internetowa: http://main.amu.edu.pl/~pkisz/ Na tej stronie Czytelnik znajdzie wymienione publikacje oraz szereg innych nie tylko dotyczących różdżkarstwa - zapraszam!

Krótka bibliografia.


Z powrotem | Kurs radiestezji | reakcja radiestety. | Strona główna

CyjSoftware 2002